|
Autor |
Wiadomość |
Samael
Zły i Straszny Admin (ale Człowiek)
Dołączył: 30 Wrz 2006
Posty: 1570
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:28, 25 Sty 2007 Temat postu: Mikstury i leki Calvario Areleth |
|
|
Stary budynek mieszczący się niedaleko rzeki w Dzielnicy Handlowej. Niewielkie drzwi prowadzą do skromnego pomieszczenia, słabo oświetlonego. Czuć tu dziwną woń zmieszanych zapachów. W większości pokój zajmują olbrzymie półki z fiolkami oraz słoikami. Po lewej stronie znajdują się schody w górę oraz dół. Przy blacie stoi młoda dziewczyna o niepokojąco bladej twarzy. Nazywa się Salvire Arelath.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Samael
Zły i Straszny Admin (ale Człowiek)
Dołączył: 30 Wrz 2006
Posty: 1570
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:13, 25 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
[Miało być pełno ognia, krwi i mordu. A teraz... gówno będzie...]
Samael spojrzał raz jeszcze na kartkę. Adres i nazwisko się zgadzało. Trochę trudno było mu uwierzyć że w takim miejscu mogą sprzedawać leki na wampiryzm, stary Hurolf umiał kłamać, ale tak by go nie wrobił, nie był głupi.
Rozejrzał się ostatni raz, po czym wszedł do sklepu.
Ciemno tu, przynajmniej jeden plus...
Nie było tu nikogo prócz sprzedawczyni, a ta raczej nie okazywała wielkiego zainteresowania klientem.
- Czy jest pan Calvario Areleth? - zaczął, nie miał zamiaru wspominać na razie o wampirach i leku.
- A ty kto? - odpowiedziała znużona.
- Hmm... Klient? - odpowiedział z nutką ironii - Czy muszę się przedstawić?
- Twoje imię gówno mnie obchodzi - rzekła nadal znużona - A Calvario Areleth nie żyje już prawie od siedemset lat. Coś jeszcze? Nie? Dowidzenia.
Milutka...
Zaczął myśleć logicznie. Co to znaczy nie żyje? Musi żyć...
- Widzę że cię to bardzo interesuje. Nie będę chamem dla kobiet, więc się grzecznie przedstawię. Samael. - uśmiechnął się - Nie żyje? Widzieliśmy się ostatnio, był w doskonałej formie, jak na starego wampira. Przyszedłem odebrać leki...
Zaryzykował.
Dziewczyna otwarła usta, po czym odezwała się.
- Nie wyglądasz wcale na wampira - rzuciła - Schody w dół.
Odetchną z ulgą i ruszył w tamtą stronę. Schody były długie i skręcane niczym w jakiejś wieży. Wreszcie zszedł do wilgotnego i ciemnego lochu. Słychać tu było szum wody.
Zatrzymał się nie wiedząc gdzie iść dalej. Po każdej stronie znajdowały się tunele, nie wiedział gdzie mogły prowadzić. Może pod sam pałac, a może nawet poza miasto.
Za nim zapaliło się światło. Odwrócił się. Przed nim stał wampir, jednak wcale ten widok nie przestraszył Samaela. Wyglądał staro, na jego prawie że łysej głowie świeciły rzadkie białe włosy. Nie był też wysoki, poruszał się jednak zgrabnie.
- Witam młodzieńcze - rzekł spokojnie - Czego szukasz w tych podziemiach?
- Calvario Areleth? - odezwał się bez nutki niepokoju.
- Tak. To ja... - westchnął - Jeśli potrzebujesz mikstur, kup je od Salvire, można powiedzieć że to moja wnuczka. Było ich tak dużo...
- Wolałem nie pytać ją o lek na wampiryzm. Poza tym Hurolf kazał zgłosić się wyłącznie do pana.
- Hm? Nie wyglądasz na wampira i na pewno nim nie jesteś, a Hurolf dostał swoje zamówienie.
Samael zdecydował w końcu był rzucić tą rozmowę na odpowiedni bieg.
- Ten lek nie jest dla mnie, ani dla niego. Jestem z Mrocznego Bractwa i pewien wampir prosił mnie o tą miksturę. Zapłacę, mam pieniądze.
Nastała chwila milczenia. Wampir jakby zastanawiał się nad czymś.
- Rzeczywiście - rzekł wreszcie - Te leki nie są tanie. Nie zdajesz sobie nawet sprawy ile może kosztować wysiłku, pracy i czasu jeden mały flakonik...
- Prawdopodobnie mnóstwo - przerwał, na co wampir tylko się uśmiechnął.
- Tak. Mnóstwo. Jednak najważniejsze są składniki... - odwrócił się - Choć za mną.
Doszli do mały drewnianych drzwi, za którymi znajdował się warsztat alchemiczny. Samael nie rozpoznał nawet połowę ziół i innych składników, nawet łajno było. Wampir sięgnął po jeden słoik w którym była dziwna zniekształcona kula. Połyskiwała ostrą czerwienią i czarnym.
- To, co teraz widzisz to serce. Jednak nie ludzkie - przerwał - Wyrwane z ciała samego demona. Bardzo rzadki okaz, można dzięki niemu wykonać wiele wspaniałych mikstur, o ogromnej mocy.
Odłożył słoik. Samael milczał.
- Dam ci eliksir za darmo, ale jest jeden warunek - znowu przerwa - Przyniesiesz mi jedno takie serce...
Zrobił wielkie oczy.
- Nie mam...
- Wiem że nie masz czasu - przerwał - Wiem że tylko trzy dni. Dostaniesz eliksir teraz, jednak będzie obowiązywała cię ta przysięga. Możesz mi je nawet przynieść za dziesięć lat, dwadzieścia, a nawet przy łożu śmierci. Ale masz je przynieść...
***
Samael wyszedł z budynku. Miał w ręce mały flakonik, ale miało to też wystarczyć.
Zastanawiała go tylko jedna rzecz. Gdzie do cholery znajdzie demona?
[I co? Nie było gówna? Było i to dwa razy ^^]
Bard, nienawidzę cię! xD
Czemu? To nie musi być serduszko Ralzy. Podczas wojny chyba będą jakieś demony, co? ^^.
Ale wolałbym Araia xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Elveron phpBB theme/template by Ulf Frisk and Michael Schaeffer
Copyright Š Ulf Frisk, Michael Schaeffer 2004
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|
|